Strony sprzedaży, jak podpowiada nam intuicja, powinny być dwie – ktoś kto coś oferuje i chce za to otrzymać określoną sumę pieniędzy oraz osoba zainteresowana i finalnie decydująca się zapłacić ustaloną cenę, aby wejść w posiadanie konkretnego przedmiotu. Jeśli traktować tę transakcję w kategoriach „zysk” i „strata”, to na pewno zarabia ten kto sprzedaje. Co jednak jeśli osoba sprzedająca… nie ma czasu na zajęcie się swoją ofertą, albo nie potrafi rozegrać jej dobrze marketingowo, co skutkuje brakiem zainteresowania? Nie od dziś funkcjonuje na szczęście stanowisko pośrednika, który za prowizję od transakcji jest w stanie udostępnić klientowi swoje umiejętności perswazji i zająć się poszukiwaniami chętnych na zakup domu, mieszkania, samochodu, tekstu książki, obrazów itd. Pytanie brzmi jednak, czy współcześnie taki pomysł na biznes się opłaca i czy każdy może go wykonywać (wszak zarabia się tu głównie na prowizji)? Próba odpowiedzi kształtuje się w tym przypadku dość relatywnie.
Rynek nieruchomości
Jak myślicie, ile domów lub mieszkań jest w stanie sprzedać jeden pośrednik w ciągu roku? W Stanach Zjednoczonych przyjęło się, że taka osoba przez pierwsze 12 miesięcy sprzedaje jedną nieruchomość lub w ogóle nie ma na tym polu wyników, a jak wiadomo bez wyników nie ma profitów. Polski rynek, z racji swojego małego zasięgu oraz nie tak dużej skłonności obywateli do kupowania na własność domów i mieszkań, które wiążą się przecież często z koniecznością zaciągnięcia kredytu, nie jest pod tym względem bardziej przyjazny, ani chłonny niż ten z USA. Plus jest jednak taki, że biura nieruchomości utrzymują swoich pracowników, a sprzedaż jest dla nich dodatkową okazją do premii (często o wiele mniejszej niż u amerykańskiego pośrednika). Nie jest to też praca łatwa, gdyż w zależności od prestiżu pracodawcy trafić się nam mogą naprawdę bardzo różne nieruchomości do sprzedania – a przecież złego słowa nie można o nich powiedzieć przed klientem, który mógłby chcieć w nie zainwestować. Reasumując, w tym przypadku mamy więc bardzo ciężki orzech do zgryzienia i na pewno nie obejdzie się bez doskonałych umiejętności interpersonalnych i perswazyjnych.
Samochody/jednoślady/łodzie – pojazdy
Rynek motoryzacyjny jest już o wiele bardziej wdzięczną branżą dla pośredników, gdyż obrót tymi dobrami jest nie tylko bardziej intensywny, ale i ich cennik o wiele bardziej odpowiada możliwościom polskiego klienta. Oczywiście i tutaj można stopniować możliwość zarobków, gdyż w innej sytuacji znajdują się osoby, które zajmują się pośrednictwem w sprzedaży luksusowych samochodów dla klienta klasy PREMIUM, a w innej zwykli dealerzy, którzy np. parają się sprowadzaniem aut zza zachodniej granicy naszego kraju. Jeśli firma, która się tego podejmuje, jest skuteczna i dba o interesy obu stron umowy kupna-sprzedaży to opłacalność rośnie (gdyż rośnie i popyt na jej usługi) w przeciwnym razie… cóż klient, któremu coś obiecano i nie dotrzymano słowa na pewno nie wróci, albo nawet pociągnie za sobą kilku znajomych, którzy zastanawiali się również nad kupnem auta z tego źródła – w końcu lepiej uczyć się na cudzych błędach, bez względu czy chodzi o motocykl, samochód czy może kupno łodzi.
Pośrednictwo w branży artystycznej
Sektor artystyczny jest chyba jednym z bardziej niedocenianych na polskim rynku. W takiej Wielkiej Brytanii by wydać książkę trzeba znaleźć sobie agenta, który zajmie się profesjonalnym i rzeczowym kontaktem z wydawcami, u nas natomiast biegamy i na kolanach wręcz prosimy, by ktoś w ogóle zechciał się nami zainteresować w poczekalni (albo bierzemy udział w konkursach literackich). Z malarstwem również nie jest wesoło, choć łatwiej zorganizować klientowi miejsce na wystawę lub kilka numerków dla dzieł artysty podczas licytacji, niż sprawić, by debiut pisarza ujrzał światło dzienne. Pośrednictwo i reprezentowanie artysty wymaga jednak dobrych kontaktów i gruntownej wiedzy – niewątpliwie nie jest to najtrudniejsze zadanie, ale bardzo wymagające dla kandydata, gdyż oprócz „giętkiego języka” liczy się tu również odpowiednia wiedza specjalistyczna.